Starość to czas, który wielu z nas postrzega z obawą – jako okres ograniczeń, zmieniających się priorytetów i powolnego wycofywania się z życia pełnego aktywności. Ale czy rzeczywiście tak musi być? Aby odpowiedzieć na to pytanie, postanowiliśmy porozmawiać z kimś, kto doświadczył tych zmian na własnej skórze. Naszą rozmówczynią jest seniorka Danuta, której życiowa mądrość i doświadczenie skłaniają do refleksji nad tym, co naprawdę oznacza starość.
Dzień dobry, Pani Danuto. Bardzo dziękuję, że zgodziła się Pani porozmawiać ze mną z okazji Międzynarodowego Dnia Osób Starszych. Na początek, jak się Pani dzisiaj czuje?
– Dzień dobry. Cieszę się, że mogę wziąć udział w takiej rozmowie. Dzisiaj czuję się całkiem dobrze, choć pogoda nie zawsze mi sprzyja. Kiedy jest zimno albo wilgotno, to kolana dają o sobie znać. Ale ogólnie, nie narzekam.
To świetnie! Czy mogłaby mi Pani opowiedzieć o swoim codziennym życiu? Jak wygląda Pani zwykły dzień?
– Oczywiście. Mieszkam w małym mieszkaniu na osiedlu, w którym żyję od ponad 50 lat. Znam tu niemal wszystkich. Mój dzień zaczynam wcześnie, już o 5 rano. Kiedyś, zanim przeszłam na emeryturę, byłam nauczycielką, więc ten nawyk wczesnego wstawania mi pozostał. Po śniadaniu – zawsze lekko, bo zdrowie już nie pozwala na szaleństwa – biorę leki i oglądam telewizję albo czytam książkę. Lubię też krzyżówki, to mi daje dużo radości i pozwala utrzymać umysł w formie.
To wspaniale, że lubi Pani takie intelektualne wyzwania. A czy jest coś, co sprawia Pani trudność na co dzień?
– Oj tak, niestety są rzeczy, które mnie przerastają. Największym wyzwaniem jest technologia. Córka kupiła mi smartfona, żebym mogła dzwonić i pisać do wnuków, ale te wszystkie aplikacje i wiadomości na ekranie… To dla mnie za trudne. Pamiętam, jak kiedyś wszystko było prostsze. Telefon miał słuchawkę i numer tarczowy. A teraz? Wszędzie loginy, hasła, kody. Czuję się zagubiona w tym świecie.
A jak Pani sobie radzi z tymi zmianami?
– Staram się, ale czasami muszę poprosić córkę albo wnuczka o pomoc. Oni się na tym znają, więc tłumaczą mi cierpliwie, choć czasem widzę, że to ich męczy. Z drugiej strony, cieszę się, że dzięki nowoczesnej technice mogę mieć kontakt z rodziną, nawet jeśli jest daleko.
Czy mogłaby Pani opowiedzieć, jak wyglądał Pani czas po przejściu na emeryturę?
– Przejście na emeryturę było dla mnie bardzo trudnym momentem. Nagle człowiek czuje, jak wszystko się zmienia. Przestajesz codziennie widywać znajomych z pracy, a z czasem te relacje się rozpadają. Niektóre moje przyjaciółki wyjechały, zamieszkały z dziećmi za granicą lub w innych miastach. Inne, niestety, odeszły, a to zostawia wielką pustkę. Zdałam sobie wtedy sprawę, jak wiele w życiu się traci, gdy zmienia się rytm dnia, obowiązki a bliscy ludzie odchodzą.
Czy w tym czasie mogła Pani liczyć na wsparcie męża?
– Mój mąż zmarł kilka lat po moim przejściu na emeryturę. To też był dla mnie bardzo trudny okres. Nie powiem, żeby nasze małżeństwo zawsze było idealne. Jak w każdym związku, mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale przez te wszystkie lata byliśmy razem. Gdy zmarł, poczułam ogromną pustkę. Nagle zostałam sama w domu, który zawsze był pełen życia. Brakowało mi tego, nawet jeśli czasami bywało trudno. Kiedy człowiek traci kogoś bliskiego, to bez względu na wszystko – odczuwa tę stratę.
Jakie wyzwania pojawiły się dla Pani po śmierci męża?
– Najtrudniejsze było to, że nagle musiałam odnaleźć się w codzienności na nowo. Takie małe rzeczy, jak gotowanie dla jednej osoby, sprawiały mi ból. Było ciężko, ale nauczyłam się żyć z tą pustką. Choć samotność to jedno z największych wyzwań, jakie napotkałam w starszym wieku, staram się znajdować radość w drobnych rzeczach – spotkaniach z przyjaciółmi i rodziną, książkach, a czasami po prostu w spokojnym poranku z kawą i plotkowaniu z siostrą przez telefon. Mogę powiedzieć, że to moja siostra wyciągnęła mnie do ludzi po śmierci męża, mimo że mieszka 350km stąd.
Opowie Pani coś więcej? Udało się Pani znaleźć jakieś zajęcia, które wypełniają teraz Pani czas?
– Po przejściu na emeryturę, a później po śmierci męża, musiałam znaleźć nowy rytm życia, bo nagle miałam dużo więcej wolnego czasu. Przez pierwsze miesiące było mi trudno, czułam się zagubiona. Jednak z czasem zaczęłam angażować się w różne aktywności. Na początku za namową siostry zaczęłam od czegoś prostego – codziennych spacerów. Chociaż wcześniej nigdy nie zwracałam na to uwagi, zauważyłam, jak kojące mogą być takie chwile spędzone na świeżym powietrzu. Spacery stały się moją rutyną, pozwalały mi uporządkować myśli i po prostu odpocząć od smutków.
A czy znalazła Pani jeszcze inne zajęcia, które sprawiają radość?
– Tak, po pewnym czasie odważyłam się wziąć udział w zajęciach organizowanych przez lokalny dom kultury dla seniorów. Miałam dużo obaw, ale cieszę się, że się przełamałam. Teraz regularnie odwiedzam dom kultury, bo mogę tam spotkać innych ludzi w moim wieku i wziąć udział w różnych warsztatach – od rękodzieła po zajęcia z komputerów. Pamiętam, jak początkowo bałam się nowoczesnych technologii, ale teraz potrafię nawet wysyłać wiadomości do mojej wnuczki! Śmieję się, że opanowanie, choć to chyba za dużo powiedziane, tych „nowych wynalazków” odmłodziło mnie o dobrych 10 lat.
Czy angażuje się Pani także w inne formy aktywności?
– Oczywiście. Po pewnym czasie zaczęłam też interesować się ogrodnictwem. Mam balkon pełen kwiatów, ziół i owoców i warzyw. O, chociażby pomidorki koktajlowe, rzodkiewkę, paprykę czy truskawki. To mnie relaksuje, a przy okazji mam świeże produkty na swoje zdrowe posiłki. Czasami nawet sąsiedzi do mnie zaglądają, podziwiając, jak to wszystko rośnie. Pielęgnowanie roślin daje mi poczucie, że mam o co dbać, a możliwość dzielenia się z innymi tym, co udało mi się wyhodować, daje mi ogromną radość. No i wrócił do nauczania.
Tu mnie Pani zaskoczyła. Uczy Pani matematyki?
– Tak, choć nie w taki sposób, jak kiedyś. Przez wiele lat uczyłam w szkole podstawowej, a potem w gimnazjum, i choć już nie prowadzę lekcji w klasie, wciąż czuję się nauczycielką. Od kiedy przeszłam na emeryturę, zaczęłam pomagać moim wnukom w nauce, szczególnie z matematyki. Część z nich mieszka daleko, za granicą, więc prowadzimy lekcje online. To coś niesamowitego – dzięki internetowi mogę widzieć i uczyć dzieciaki, mimo że są setki kilometrów stąd.
Czy trudno było Pani przystosować się do technologii, takich jak lekcje online?
– Oj, na początku to było dla mnie wielkie wyzwanie! Ale zięć pomógł mi zainstalować wszystko, co potrzebne, i teraz radzę sobie coraz lepiej. Udzielanie korepetycji online to zupełnie coś innego niż praca w szkole, ale cieszę się, że mogę w ten sposób wspierać swoje wnuki. To daje mi ogromną satysfakcję, że mogę im pomóc i przy okazji mam z nimi kontakt. Czasami, oprócz matematyki, rozmawiamy o tym, co u nich słychać, i to bardzo cieszy moje serce.
Czyli ta forma kontaktu również w satysfakcjonujący sposób pomaga Pani w zapełnieniu czasu?
– Oczywiście! Nauczanie zawsze było dla mnie pasją, a możliwość dzielenia się swoją wiedzą z wnukami jest dla mnie jak dar. Dzięki tym korepetycjom czuję, że wciąż jestem potrzebna i że moje doświadczenie nie poszło na marne. To także świetny sposób, aby pozostać aktywną umysłowo – nie mogę pozwolić sobie na lenistwo, bo matematyka wymaga ciągłej koncentracji!
Czy może Pani porównać, jak kiedyś wyglądało życie rodzinne, a jak jest teraz? Jak Pani zajmowała się swoimi rodzicami?
– Och, to zupełnie inne czasy były. Mieszkałam na wsi, więc opieka nad rodzicami była naturalna. Gdy mój ojciec podupadł na zdrowiu, to wszyscy pomagaliśmy w gospodarstwie, a ja codziennie z nim rozmawiałam, gotowałam, pielęgnowałam go. Nie było wtedy domów opieki, a przynajmniej nie było to tak powszechne. Człowiek opiekował się swoimi rodzicami, to było oczywiste. Dziś wszystko wygląda inaczej – młodzi mają swoje życie, pracują od rana do wieczora, więc seniorzy często zostają sami. Trudno mi to zrozumieć, ale takie czasy.
Czy Pani zdaniem starsi ludzie są dziś tak samo cenieni jak kiedyś?
– Szczerze mówiąc, nie wydaje mi się. Kiedy byłam młoda, starsi byli traktowani z większym szacunkiem. Mądrość przychodziła z wiekiem, a człowiek był potrzebny nawet wtedy, gdy przestał już pracować. Dziś widzę, że młodzi nie zawsze szukają rad u starszych, bo mają internet, telewizję, książki. Z jednej strony to dobrze, bo mają dostęp do wiedzy, ale z drugiej – czasami brakuje tej relacji między pokoleniami. Dawniej to starsi przekazywali majątek, tradycje, uczyli zawodu, a teraz wszystko to wygląda inaczej.
Czy uważa Pani, że współczesny kult młodości wpływa na to, jak postrzegamy starość?
– Tak, niestety. Młodość jest teraz na piedestale, a starsi często czują się wykluczeni. Kiedyś staraliśmy się utrzymać siły jak najdłużej, ale jednocześnie z wiekiem człowiek stawał się bardziej ceniony za swoje doświadczenie. Dziś każdy chce być wiecznie młody, a starzenie się jest postrzegane jak coś negatywnego. A przecież starość to też część życia, i można ją przeżywać z godnością.
Czy jest coś, co mimo wszystko cieszy Panią we współczesnym świecie?
– Cieszę się, że medycyna tak się rozwija. Gdyby nie nowoczesne leki, rehabilitacja, to pewnie miałabym dużo większe problemy z poruszaniem się. Dobrze, że seniorzy mają teraz więcej wsparcia, chociażby opiekę zdrowotną czy dodatki do emerytury. I chociaż życie jest drogie, to takie rzeczy jak 13. emerytura naprawdę pomagają. To miłe, że o nas, starszych, się pamięta.
Czy ma Pani jakieś rady dla młodszych pokoleń? Jak można lepiej zrozumieć potrzeby seniorów?
– Najważniejsze są cierpliwość i czas. Towary, zdaje się, deficytowe. Starsi ludzie robią wszystko wolniej, czasem zapominają. Młodzi muszą zrozumieć, że kiedyś sami będą w podobnej sytuacji. Ważne, żeby rozmawiać, bo nawet krótka, naprawdę krótka rozmowa, potrafi wiele zmienić. Dla mnie największym wsparciem jest bliskość mojej rodziny. Mimo, iż w pobliżu mieszka tylko jedna z moich córek, z pozostałymi trzema mam stały kontakt telefoniczny i widzimy się na video rozmowie. Nie zawsze potrzebujemy pomocy fizycznej, czasem chodzi o to, żeby ktoś po prostu z nami posiedział, posłuchał, opowiedział co u niego.
To bardzo ważne słowa. Czy chciałaby Pani coś dodać na koniec naszej rozmowy?
– Tak, chciałabym powiedzieć, że starość to nie powód, żeby się poddawać. Trzeba znaleźć małe radości w każdym dniu, cieszyć się tym, co mamy. Każdy dzień jest darem, więc warto go dobrze wykorzystać.
Bardzo Pani dziękuję za rozmowę.

